Myślę, że wszyscy moi podwładni uważają mnie za niezmiernie punktualnego i przestrzegającego reguły człowieka. Przez piętnaście lat pracy w firmie, w tym pięć na stanowisku kierownika biura Głogów, do pracy spóźniłem się może ze dwa razy i to tylko dlatego, że coś przeszkodziło mi w dotarciu do pracy na czas. To drugie spóźnienie miało miejsce całkiem niedawno i związane było z małą awarią mojego auta. Dzień przed feralnym spóźnieniem mój kilkuletni Golf działał bez zarzutu, a rano nie chciał odpalić. Okazało się, że rozładował się akumulator i nigdzie autem tego dnia nie pojadę. Poszedłem więc na autobus, a że ten wlókł się niemiłosiernie to do pracy przyjechałem 15 minut spóźniony.
Nikt nie zareagował na moje spóźnienie, choć było ono sytuacją wyjątkową. Podejrzewam, że każdy się domyślił, że skoro kierownik biura spóźnił się do pracy to musiało się stać coś bardzo ważnego. Nikt o nic nie pytał, a ja opowiadać nie chciałem.
Moja małżonka śmieje się, że mam manię docierania na miejsce punktualnie. Wolę być w umówionym miejscu 15 minut wcześniej i czekać niż denerwować się, że nie zdążę. Taki mam charakter i raczej go nie zmienię. W sumie to nawet nie chcę tego zmieniać, bo uważam, że punktualność jest ogromną zaletą.